Koniec?
Nie na pewno nie, ale zawieszam bloga. Mam masę spraw na głowie m.in nauka. Na początku myślałam, że poradzę sobie z pisaniu i nauce, ale tak nie jest. Niestety muszę się wziąć w garść, ponieważ połowa przedmiotów kończy mi się w tym roku jak np. historia a mam 1 na razie... Więc zawieszam bloga do grudnia, a dokładnie do świąt. Nowego rozdziału możecie się spodziewać 21 grudnia. Wtedy wszystko już uda mi się ogarnąć (mam nadzieję) m.in. muszę zdecydować co chce mieć rozszerzone chyba biologia, chemia, fizyka, ale muszę się jeszcze poważnie zastanowić. Przepraszam Was, oczywiście nadal będę czytać Wasze opowiadania :) Pozdrawiam Eve;*
PS. Mam nadzieje, że o mnie nie zapomnicie :)
Nie na pewno nie, ale zawieszam bloga. Mam masę spraw na głowie m.in nauka. Na początku myślałam, że poradzę sobie z pisaniu i nauce, ale tak nie jest. Niestety muszę się wziąć w garść, ponieważ połowa przedmiotów kończy mi się w tym roku jak np. historia a mam 1 na razie... Więc zawieszam bloga do grudnia, a dokładnie do świąt. Nowego rozdziału możecie się spodziewać 21 grudnia. Wtedy wszystko już uda mi się ogarnąć (mam nadzieję) m.in. muszę zdecydować co chce mieć rozszerzone chyba biologia, chemia, fizyka, ale muszę się jeszcze poważnie zastanowić. Przepraszam Was, oczywiście nadal będę czytać Wasze opowiadania :) Pozdrawiam Eve;*
PS. Mam nadzieje, że o mnie nie zapomnicie :)
Tagi: Koniec?
Jeżeli przeczytasz to skomentuj, nawet nie wiesz jak wtedy się cieszę <3
* Katherine *
Siedzę na komisariacie w jakiejś brudnej celi. I to przez moje zachowanie. Niby co ja takiego zrobiłam? Dobra jechałam lekko pijana no, ale bez przesady za to do aresztu? Przecież nikomu się niestało. Teraz muszę tu czekać na prawnego opiekuna, który mnie stąd zabierze. Boże niech oni się pośpieszą. Dobra zawsze byłam mniej ważna, ale raz mogliby zrobić coś dla mnie i tu przyjechać jak najszybciej. Policjant już chyba nawet zadzwonił do mojej matki. Podkuliłam nogi i patrzyłam się bezczynnie w szarą ścianę. Była okropna. Cała popisana, nawet tynk z niej spadał. Jednym plusem jest to, że jestem tu sama. Specjalnie dali mi osobną celę, abym jak to oni określili? A, żebym jeszcze bardziej się nie zgorszyła. Gdybym była w Atlancie to pewnie nigdy by mi się coś takiego nie przydarzyło. W ogóle co mnie podkusiło, żeby o tym myśleć? Nie wiem, ale coraz częściej rozmyślam o moim rodzinnym domu. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Może wpadnę tam? Odwiedzę Marka? Kto wie? W odległej przyszłości wszystko jest możliwe, ale na razie muszę tu siedzieć. Czułam się jakbym spędziła już tutaj z dwa dni, a to dopiero trzy godziny.
*Justin*
Obudziłem się po jedenastej. Głowa lekko mnie bolała, ale to nieważne. Powoli wstałem i przebrałem się w czyste rzeczy. Wczoraj nie miałem siły nawet zdjąć ciuchów, które miałem na imprezie. Gotowy zszedłem na dół, gdzie zastałem Emily i mamę, które siedziały przy stole i jadły śniadanie. Grzecznie dołączyłem do nich. Tak naprawdę, mama nie zna mojej drugiej strony. Nadal sądzi, że jestem tym miłym i grzecznym chłopakiem. Jednak jest w błędzie, ale nawet nie myślę o tym aby go sprostować.
- Cześć, dzień dobry. – Przywitałem się i sięgnąłem ręka po bułkę. Posmarowałem ją masłem i nałożyłem żółty ser. Mniam. Swoją uwagę skupiłem na obrazie, który wisiał na ścianie, jednak przerwano mi. Dokładnie to z mojego prywatnego transu wybudził mnie dźwięk telefonu Emily.
- Halo?...Tak to ja, stało się coś?...Ale jak to?...Nie może jej Pan wypuścić? Nie ma mnie obecnie w Vegas, męża również…Dobrze rozumiem, będę wieczorem po nią. Do widzenia… - Słyszałem tylko urywki rozmowy, ale po niej mogłem wywnioskować, że chodzi o Katherine. Znowu coś namieszała.
-Pattie przepraszam, ale muszę wracać. – Odezwała się po dłużej przerwie.
- Stało się coś?
- Tak, musze jechać po Kat na komisariat, jechała pod wpływem alkoholu i próbowała uwieść policjanta. – odpowiedziała cichym głosem, tak jakby wstydziła się tego. Nie dziwię się. Kto normalny prowadzi po pijaku? Nie mogła wracać na piechotę?
- O Boże, pewnie jedź. Odezwij się kiedyś i pozdrów wszystkich . – Mama ucałowała ją w policzek i mama Kat wsiadła do samochodu. Po chwili zniknęła za zakrętem.
- Just ty wiedziałeś, że Katherine się tak zmieniła? Kiedyś taka nie była – Zaczęła matka.
- Dokładnie nie wiedziałem, znaczy się wywnioskowałem, że jest coś nie tak po zdjęciach, które dodaje na TT. Zmieniła się nie do poznania. Sam byłem w szoku, że to ona. Teraz nie przypomina tamtej dziewczyny, ale szczerze nie obchodzi mnie to niech robi co chce…
- Synku, ale kiedyś byliście ze sobą blisko…
- Kiedyś mamo, kiedyś. – Wstałem od stołu i pobiegłem do siebie. To nadal bolało. Mimo, że nie chciałem się do tego przyznawać to tęskniłem za nią i to cholernie. Spędziliśmy szesnaście lat ze sobą widując się dzień w dzień, a nagle wyjechała. Dobra najpierw pisaliśmy, rozmawialiśmy, ale w końcu kontakt się urwał co było do przewidzenia. Znajomości na odległość tak jak i związki nie wypalają. Zawsze znajdzie się coś co zepsuje to wszystko. Tym razem wina leży po obu stronach. Ona stała się zupełnie kimś innym, jej sposób zachowania i ogółem, a ja cóż nie powiem, że byłem bez winy. Może trochę wpłynęło na naszą znajomość mój związek z Seleną. To jej poświęcałem i nadal poświęcam mój wolny czas. Ona wypełniła tą pustkę w minimalnym stopniu po Kat. Nie chodzi o to, że ją zastąpiła, bo nie da się zastąpić nikogo, ale dzięki niej poczułem, że jestem znowu dla kogoś ważny, że moje życie ma sens. Uświadomiłem sobie, że bez niej też mogę normalnie funkcjonować. Selena wiedziała co się stało i jakie miałem relacje z przyjaciółką. Wiedziała, że to boli i dlatego starała się mnie nie tyle co pocieszać, ale uświadamiać, że skoro mnie, nas opuściła to nie byliśmy dla niej kimś ważnym jak ona dla nas. Z takim nastawieniem żyję do dziś. Co bym zrobił jakbym ją spotkał? Nie wiem, ale na pewno nie byłoby to przyjemne spotkanie. Być może wyrzucił bym jej to co siedziało w środku przez te trzy lata. Nie wiem sam.
*Katherine*
Od dwóch godzin siedzę w domu i słucham kazania matki o tym jaka jestem nieodpowiedzialna i co mi strzeliło do głowy. Nie wiem czy bardziej jest wkurzona o to, że jechałam po pijaku czy, że próbowałam uwieść policjanta. Teraz marudzi, że przeze mnie musiała wrócić wcześniej. Jednak nie chciała zdradzić gdzie była, ale co tam do szczęścia to mi nie potrzebne. Ogółem to jestem w szoku, że pierwszy raz zainteresowało ją to co się ze mną dzieję. Po skończonej rozmowie, tak jak to nazwała, poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Sprawdziłam pocztę i posiedziałam na TT. Nic ciekawego się nigdzie nie działo. Po trzech godzinach gapienia się w ekran, wyłączyłam go i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Nawet byłam wyspana. Wzięłam telefon do ręki. Jedna wiadomość od nieznanego numeru. Otworzyłam ją, bo zżerała mnie ciekawość. Mogłam jednak tego nie robić.
„No witaj skarbie. Zapomniałaś już o mnie? Nie ładnie. Uważaj na siebie. D „
Przeraziłam się. Nie znam nikogo o imieniu na D, ani nawet o ksywce. Pewnie ktoś robi sobie jaja. Nieważne. Przebrałam się w czyste rzeczy i wyszłam z domu. Udałam się w kierunku opuszczonych magazynów. Tam zawsze spotykałam się ze znajomymi. Jednak cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie. Czułam jakby ktoś mnie obserwował. Na magazynach byłam po ok. 30 minutach. Przywitałam się ze znajomymi. Usiadłam pomiędzy Kate, a Mattem i opowiedziałam im o mojej przygodzie na komisariacie.
- Wiedziałem, że jesteś niegrzeczna, ale żeby aż tak.- Zaśmiał się ktoś. Po głosie od razu wiedziałam, że to Darek. Jezu jak ja się za nim stęskniłam. Jak najszybciej rzuciłam się mu w ramiona.
- Nareszcie! Wypuścili Cię szybciej? – Zdziwiłam się.
- Za dobre sprawowanie.
- Tak ty i dobre sprawowanie. Niezły żart – Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. No cóż miałam prawo nie widziałam się z nim od ostatnich odwiedzin, kiedy wyszedł na przepustkę z poprawczaka. Teraz już koniec, odsiedział tam swoje, skończył 20 lat i mógł wyjść. Tak jak ja pochodzi z Atlanty, a najsmutniejsze jest to, że on chyba chce tam wrócić.
_____________________________
Rozdział krótki i taki sobie, ale mam
już pewien plan, genialny, że tak powiem i
od nastepnego rozdziału będzie się działo ;D
Przepraszam, że tak dawno mnie nie było, ale
mam masę nauki i jeszcze zebranie z proponowanymi
ocenami. Masakra xD
Pozdrawiam Eve;**
* Katherine *
Siedzę na komisariacie w jakiejś brudnej celi. I to przez moje zachowanie. Niby co ja takiego zrobiłam? Dobra jechałam lekko pijana no, ale bez przesady za to do aresztu? Przecież nikomu się niestało. Teraz muszę tu czekać na prawnego opiekuna, który mnie stąd zabierze. Boże niech oni się pośpieszą. Dobra zawsze byłam mniej ważna, ale raz mogliby zrobić coś dla mnie i tu przyjechać jak najszybciej. Policjant już chyba nawet zadzwonił do mojej matki. Podkuliłam nogi i patrzyłam się bezczynnie w szarą ścianę. Była okropna. Cała popisana, nawet tynk z niej spadał. Jednym plusem jest to, że jestem tu sama. Specjalnie dali mi osobną celę, abym jak to oni określili? A, żebym jeszcze bardziej się nie zgorszyła. Gdybym była w Atlancie to pewnie nigdy by mi się coś takiego nie przydarzyło. W ogóle co mnie podkusiło, żeby o tym myśleć? Nie wiem, ale coraz częściej rozmyślam o moim rodzinnym domu. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Może wpadnę tam? Odwiedzę Marka? Kto wie? W odległej przyszłości wszystko jest możliwe, ale na razie muszę tu siedzieć. Czułam się jakbym spędziła już tutaj z dwa dni, a to dopiero trzy godziny.
*Justin*
Obudziłem się po jedenastej. Głowa lekko mnie bolała, ale to nieważne. Powoli wstałem i przebrałem się w czyste rzeczy. Wczoraj nie miałem siły nawet zdjąć ciuchów, które miałem na imprezie. Gotowy zszedłem na dół, gdzie zastałem Emily i mamę, które siedziały przy stole i jadły śniadanie. Grzecznie dołączyłem do nich. Tak naprawdę, mama nie zna mojej drugiej strony. Nadal sądzi, że jestem tym miłym i grzecznym chłopakiem. Jednak jest w błędzie, ale nawet nie myślę o tym aby go sprostować.
- Cześć, dzień dobry. – Przywitałem się i sięgnąłem ręka po bułkę. Posmarowałem ją masłem i nałożyłem żółty ser. Mniam. Swoją uwagę skupiłem na obrazie, który wisiał na ścianie, jednak przerwano mi. Dokładnie to z mojego prywatnego transu wybudził mnie dźwięk telefonu Emily.
- Halo?...Tak to ja, stało się coś?...Ale jak to?...Nie może jej Pan wypuścić? Nie ma mnie obecnie w Vegas, męża również…Dobrze rozumiem, będę wieczorem po nią. Do widzenia… - Słyszałem tylko urywki rozmowy, ale po niej mogłem wywnioskować, że chodzi o Katherine. Znowu coś namieszała.
-Pattie przepraszam, ale muszę wracać. – Odezwała się po dłużej przerwie.
- Stało się coś?
- Tak, musze jechać po Kat na komisariat, jechała pod wpływem alkoholu i próbowała uwieść policjanta. – odpowiedziała cichym głosem, tak jakby wstydziła się tego. Nie dziwię się. Kto normalny prowadzi po pijaku? Nie mogła wracać na piechotę?
- O Boże, pewnie jedź. Odezwij się kiedyś i pozdrów wszystkich . – Mama ucałowała ją w policzek i mama Kat wsiadła do samochodu. Po chwili zniknęła za zakrętem.
- Just ty wiedziałeś, że Katherine się tak zmieniła? Kiedyś taka nie była – Zaczęła matka.
- Dokładnie nie wiedziałem, znaczy się wywnioskowałem, że jest coś nie tak po zdjęciach, które dodaje na TT. Zmieniła się nie do poznania. Sam byłem w szoku, że to ona. Teraz nie przypomina tamtej dziewczyny, ale szczerze nie obchodzi mnie to niech robi co chce…
- Synku, ale kiedyś byliście ze sobą blisko…
- Kiedyś mamo, kiedyś. – Wstałem od stołu i pobiegłem do siebie. To nadal bolało. Mimo, że nie chciałem się do tego przyznawać to tęskniłem za nią i to cholernie. Spędziliśmy szesnaście lat ze sobą widując się dzień w dzień, a nagle wyjechała. Dobra najpierw pisaliśmy, rozmawialiśmy, ale w końcu kontakt się urwał co było do przewidzenia. Znajomości na odległość tak jak i związki nie wypalają. Zawsze znajdzie się coś co zepsuje to wszystko. Tym razem wina leży po obu stronach. Ona stała się zupełnie kimś innym, jej sposób zachowania i ogółem, a ja cóż nie powiem, że byłem bez winy. Może trochę wpłynęło na naszą znajomość mój związek z Seleną. To jej poświęcałem i nadal poświęcam mój wolny czas. Ona wypełniła tą pustkę w minimalnym stopniu po Kat. Nie chodzi o to, że ją zastąpiła, bo nie da się zastąpić nikogo, ale dzięki niej poczułem, że jestem znowu dla kogoś ważny, że moje życie ma sens. Uświadomiłem sobie, że bez niej też mogę normalnie funkcjonować. Selena wiedziała co się stało i jakie miałem relacje z przyjaciółką. Wiedziała, że to boli i dlatego starała się mnie nie tyle co pocieszać, ale uświadamiać, że skoro mnie, nas opuściła to nie byliśmy dla niej kimś ważnym jak ona dla nas. Z takim nastawieniem żyję do dziś. Co bym zrobił jakbym ją spotkał? Nie wiem, ale na pewno nie byłoby to przyjemne spotkanie. Być może wyrzucił bym jej to co siedziało w środku przez te trzy lata. Nie wiem sam.
*Katherine*
Od dwóch godzin siedzę w domu i słucham kazania matki o tym jaka jestem nieodpowiedzialna i co mi strzeliło do głowy. Nie wiem czy bardziej jest wkurzona o to, że jechałam po pijaku czy, że próbowałam uwieść policjanta. Teraz marudzi, że przeze mnie musiała wrócić wcześniej. Jednak nie chciała zdradzić gdzie była, ale co tam do szczęścia to mi nie potrzebne. Ogółem to jestem w szoku, że pierwszy raz zainteresowało ją to co się ze mną dzieję. Po skończonej rozmowie, tak jak to nazwała, poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Sprawdziłam pocztę i posiedziałam na TT. Nic ciekawego się nigdzie nie działo. Po trzech godzinach gapienia się w ekran, wyłączyłam go i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Nawet byłam wyspana. Wzięłam telefon do ręki. Jedna wiadomość od nieznanego numeru. Otworzyłam ją, bo zżerała mnie ciekawość. Mogłam jednak tego nie robić.
„No witaj skarbie. Zapomniałaś już o mnie? Nie ładnie. Uważaj na siebie. D „
Przeraziłam się. Nie znam nikogo o imieniu na D, ani nawet o ksywce. Pewnie ktoś robi sobie jaja. Nieważne. Przebrałam się w czyste rzeczy i wyszłam z domu. Udałam się w kierunku opuszczonych magazynów. Tam zawsze spotykałam się ze znajomymi. Jednak cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie. Czułam jakby ktoś mnie obserwował. Na magazynach byłam po ok. 30 minutach. Przywitałam się ze znajomymi. Usiadłam pomiędzy Kate, a Mattem i opowiedziałam im o mojej przygodzie na komisariacie.
- Wiedziałem, że jesteś niegrzeczna, ale żeby aż tak.- Zaśmiał się ktoś. Po głosie od razu wiedziałam, że to Darek. Jezu jak ja się za nim stęskniłam. Jak najszybciej rzuciłam się mu w ramiona.
- Nareszcie! Wypuścili Cię szybciej? – Zdziwiłam się.
- Za dobre sprawowanie.
- Tak ty i dobre sprawowanie. Niezły żart – Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. No cóż miałam prawo nie widziałam się z nim od ostatnich odwiedzin, kiedy wyszedł na przepustkę z poprawczaka. Teraz już koniec, odsiedział tam swoje, skończył 20 lat i mógł wyjść. Tak jak ja pochodzi z Atlanty, a najsmutniejsze jest to, że on chyba chce tam wrócić.
_____________________________
Rozdział krótki i taki sobie, ale mam
już pewien plan, genialny, że tak powiem i
od nastepnego rozdziału będzie się działo ;D
Przepraszam, że tak dawno mnie nie było, ale
mam masę nauki i jeszcze zebranie z proponowanymi
ocenami. Masakra xD
Pozdrawiam Eve;**
Tagi: Rozdział 5
Jeżeli przeczytasz, skomentuj
*Justin*
- Justin to ja… - Kobieta odezwała się i przerwała moje rozmyślenia. – Ja to…
- Boże tyle czasu minęło, ale ty wydoroślałeś. Pamiętam Cię jak miałeś 16 lat i byłeś takim zagubionym nastolatkiem. – Kurde kto to jest? Gada jakieś głupoty.
- Dobrze, ale kim Pani jest? – Zapytałem. Nie mogłem wytrzymać dłużej tej niepewności.
- Minęły dopiero trzy lata, a ty już zapomniałeś? Nie ładnie tak Justin. – Zaśmiała się. Próbowałem domyślić się kto to jest, ale na marne. Nic mi nie przychodziło do głowy.
- Przykro mi, ale nie mam pojęcia kim do cholery Pani jest.
- Spokojnie Justin, bez nerwów. – Znowu się zaśmiała. Boże co to za wariatka? – Dobra już nie będę Cię trzymać dłużej w niepewności. Jestem
Emily Freider. Kojarzysz już? Mama Katherine. – Powiedziała kobieta. Zaszokowało mnie to. Co ona tu robi? Ma czelność przejeżdżać tu po tylu latach jak gdyby nic? Żałosne. – Faktycznie tak się zmieniłam Pattie? – Zapytała mojej matki, ta tylko kiwnęła przecząco głową.
- Synku, zaprosiłam Emily do nas. Dawno się z nią nie widziałam, a chciałyśmy się spotkać, poopowiadać.
- A Katherine też tu jest? – Zapytałem, a w głębi duszy modliłem się, aby odpowiedziała, że nie. Nie miałem ochoty na ponownie spotkanie się. To i tak wielki szok dla mnie, że jej mama tu jest.
- Nie, nie ma jej i szczerze wątpię, żeby kiedykolwiek tu wróciła. Jej decyzja…
- Justin zostaniesz z nami dzisiaj prawda? – Zapytała mama z nadzieją w głosie. Kurde i co ja mam teraz zrobić? Wiem, że mamie zależy, abym był dzisiaj z nimi, ale jest ta impreza…
- Przykro mi, ale nie mogę mam już plany na dzisiaj.
- O nie mój drogi plany można zmienić, zostajesz dzisiaj z nami. Zejdź za półgodziny do salonu. – No pięknie. Czego ona nie rozumie w tym, że mam już coś innego do roboty? Chyba logiczne, że wolę pójść na imprezę, a nie siedzieć z dwoma babami, które będą opowiadać co u nich słuchać. Po co ja mam tam być? Jeszcze coś wykombinuję. Wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Z prawej kieszeni wyjąłem telefon i napisałem krótkiego Sms’a do Seleny.
„Kochanie spóźnię się trochę, ale obiecuje, że będę.”
Leżałem tak przez dłuższy czas, aż do momentu kiedy usłyszałem wołanie dochodzące z dołu. No pięknie zaczyna się męka. Powoli wstałem z łóżka i zbiegłem po schodach. W salonie siedziała już mama i Emily, a może one nawet się nie ruszały stamtąd? Usiadłem na wolnym fotelu, który znajdował się najdalej od reszty. Ułożyłem się wygodnie i słuchałem.
- No Pattie opowiadaj co u Ciebie, u Was? – Popatrzyła na mnie i zaśmiała się. Znowu. Boże, jak tak patrząc to ona chyba faktycznie ma problemy psychiczne. No to będzie dzisiaj ciekawie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Wiesz co jakoś leci. Justin ma ciągle jakieś koncerty, nagrywa piosenki, a u mnie po staremu siedzę w domu, wspieram go i chyba tyle. A u Was jak tam? Wiem, że ponoć sporo się u Was pozmieniało. Opowiadaj. – Zachęcała ją moja mama, ale widać było, że nie miała zbytnio ochoty opowiadać. Byłem coraz bardziej ciekawy co się wydarzyło przez te trzy lata. Usadowiłem się jeszcze wygodniej na fotelu i słuchałem. Znaczy się czekałem, aż zacznie mówić.
- Hmm…od czego by tu zacząć? Może od początku, ale ostrzegam to będzie długa historia – Zaśmiała się po raz setny. – Po przeprowadzce ja z Henrym znaleźliśmy dobrą pracę, poświęcaliśmy się jak tylko mogliśmy, wiesz byliśmy na każdym wyjeździe. Ogółem zaaklimatyzowaliśmy się tam. Natomiast Katherine, ona…- O zaczyna się ciekawie, teraz dowiem się co takiego słychać u mojej byłej przyjaciółki. – Cóż ona wpadła w nieciekawe towarzystwo. Alkohol, papierosy, imprezy to była, jest u niej codzienność. Z czasem doszyły narkotyki, ale z tym szybko skończyła. O dziwo sama, ale nie wiem dlaczego . Ma pełno tatuaży, każdy w okolicy wie, że z nią i jej znajomymi ma nie zadzierać. Jeden nawet kiedyś tutaj, mieszkał, ale nie kojarzę go. Wiem, tyle, że niedawno wyszedł z poprawczaka i ma tutaj wpaść. Jakiś Mark czy jakoś tak. – Mark? Jaki Mark? Hmm…Nie wiem, ale się dowiem. No to ciekawe życie prowadzi. Nie spodziewałbym się tego po niej. Kiedyś była taką miłą dziewczyną. Ale cóż musiała się jakoś wbić w nowe towarzystwo, jakby nie mogła tu zostać. Po co? Lepiej zostawić swoich przyjaciół i wyjechać. Zaśmiałem się w duchu. Żal mi było ludzi, którzy udają kogoś kim nie są. Dalej nie miałem ochoty słuchać tych beznadziejnych historii i bez słowa poszedłem na górę. Nawet nie zauważyły, były tak zafascynowane sobą. Ehh…Poszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej czarne rurki i błękitny T-shirt. Wszedłem do łazienki i zacząłem szykować się na imprezę. Byłem już spóźniony, ale ważne, żebym był. Obiecałem to. Kiedy byłem gotowy, zacząłem obmyślać plan wyjścia z domu. Nie mogłem normalnie przez drzwi, bo by zauważyły i z moich planów nici. Po dłuższym namyśle otworzyłem okno, sprawdzając czy jest wysoko. Powoli wdrapałem się na parapet i skoczyłem w dół. Czułem się jak Jacob ze Zmierzchu. Haha jakie porównanie, ale to wina Seleny ona zaciągnęła mnie na premierę pierwszej części Przed Świtem, więc musiałem iść. Mimo, że było to dla mnie nudne, zrobiłem to dla mojej ukochanej. No, bo sorry kto chciałby oglądać jakieś romansidła dla naiwnych nastolatek? Każdy normalny człowiek wie, że takie rzeczy nie zdarzają się naprawdę. Jakieś wampiry, wilkołaki bez przesady. No, to teraz czeka mnie długo droga, bo niestety nie mogę wziąć samochodu. Za duże ryzyko. Na piechotę poszedłem do domu w którym odbywała się impreza. Głośną muzykę było już słychać z daleka. W domu mojej dziewczyny było już pełno ludzi, większość już pijanych. Nie wiem nawet kiedy w mojej dłoni pojawił się plastikowy kubek z alkoholem. Popatrzyłem ze zdziwieniem na niego, a potem podniosłem wzrok. Ujrzałem uśmiechniętą Selene. Pocałowała mnie na przywitanie i pociągnęła w stronę kanap, gdzie siedzieli nasi znajomi.
*Katherine*
Przygotowanie się do imprezy dla dziewczyny było wielkim wyczynem. Wyjęłam z szafy wszystkie ciuchy, które nadawały się na tego typu zabawę. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na czarne leginsy, kremowe szpilki i kremową bluzkę. Na szyję założyłam parę łańcuszków. Oczy pomalowałam mocno czarnym cieniem i kredką. Następnie zabrałam się za prostowanie moich długich blond włosów. Trwało to jakąś godzinę, ale efekt końcowy był prześliczny. Zadowolona wyszłam z domu i wsiadłam do samochody. Mimo, że jadę na imprezę i wiadomo, że pod koniec będę nietrzeźwa to i tak wrócę samochodem. Nie boję się. Nikt mi nic nie zrobi. Podjechałam pod dom kolegi, gdzie zabawa trwała już w najlepsze. Bez problemu dołączyłam się. Piłam, tańczyłam czyli to co zawsze. O 4 nad ranem się skończyła. Byłam pijana, więc postanowiłam pomóc w sprzątaniu i dopiero jak skończę to wrócę do domu. Po skończonej ciężkiej pracy, pożegnałam się z osobami, które tak jak ja zostały i wsiadłam do samochodu. Puściałam na ful radio, w którym leciała piosenka Nicki Minaj – Pound the Alarm. Zaczęłam śpiewać i się wygłupiać. Jednak moja zabawa nie trwała zbyt długo. W lusterku zobaczyłam, że jedzie za mną samochód z migającymi niebieskimi światłami. Kurde policja. Opanowałam się jak najszybciej i zjechałam na pobocze. Policjant, który miał na oko z 23 lata wysiadł i podszedł do mojego samochodu. Nie powiem był przystojny. Otworzyłam szybę.
- Jakieś problemy? – Zapytałam słodkim głosem.
- Poproszę prawo jazdy i dowód rejestracyjny pojazdu. – Oho nie miły jakiś. Pewnie ma zły dzień, albo co gorsze okres. Nachyliłam się nad torebką i szukałam dokumentów. Czułam na sobie wzrok policjanta, który gapił się na moją dupę. Nie przeszkadzało mi to , być może uda mi się go zmiękczyć? Zobaczymy. Grzeczni wróciłam na miejsce i podałam mu dokumentu. Popatrzył raz na nie, a raz na mnie. W tym czasie nadal uśmiechałam się do niego.
- Dobrze proszę wysiąść z samochodu i sprawdzimy czy jest Pani trzeźwa. – Kurwa i co teraz? Muszę szybko coś wymyśleć. Posłusznie wysiadłam z samochodu i ocierając się o policjanta zamknęłam samochód. Uśmiechnęłam się zalotnie i stanęłam naprzeciwko niego. Ten tylko pokiwał przecząco głową i podał mi przyrząd do którego miałam dmuchnąć. Dobra raz się żyje zaczynam.
- Jest to konieczne? – Zapytałam.
- Oczywiście, a jest z tym jakiś problem? – Zapytał mierząc mnie wzrokiem.
- Ależ oczywiście, że nie tylko szkoda czasu. Można ten czas spędzić przyjemniej. – Zaśmiałam się i przybliżyłam do niego. Ten uśmiechnął się przyjemnie. Zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę i nachylił się nade mną. Złapał moje ręce z tyłu i przybliżył swoją twarz do mojej. Kiedy byliśmy blisko pocałunku, nadepnęłam mu na stopę i próbowałam wsiąść do samochodu. Na marne. Złapał mnie ponownie.
- Cóż chciałem dać Ci wybór, ale Twoja strata. – Z całej siły obrócił mnie tyłem do siebie i wyją coś z tylnej kieszeni. Próbowałam się odwrócić, ale niestety nie mogłam.
______________________
Hej.! Dobra wiem nawaliłam
teraz, aż wstyd mi, że coś takiego dodaję,
ale chciałam Wam zrobić przyjemność i dodać
jeszcze dzisiaj, bo nie wiem czy uda mi się
dodać nowy rozdział w następny weekend.
Dziękuję za tyle komentarzy, odwiedzin i obserwatorów.
To Wy motywujecie mnie do dalszego pisania.
PS. Zapraszam na drugie blog
Pozdrawiam Eve;**
*Justin*
- Justin to ja… - Kobieta odezwała się i przerwała moje rozmyślenia. – Ja to…
- Boże tyle czasu minęło, ale ty wydoroślałeś. Pamiętam Cię jak miałeś 16 lat i byłeś takim zagubionym nastolatkiem. – Kurde kto to jest? Gada jakieś głupoty.
- Dobrze, ale kim Pani jest? – Zapytałem. Nie mogłem wytrzymać dłużej tej niepewności.
- Minęły dopiero trzy lata, a ty już zapomniałeś? Nie ładnie tak Justin. – Zaśmiała się. Próbowałem domyślić się kto to jest, ale na marne. Nic mi nie przychodziło do głowy.
- Przykro mi, ale nie mam pojęcia kim do cholery Pani jest.
- Spokojnie Justin, bez nerwów. – Znowu się zaśmiała. Boże co to za wariatka? – Dobra już nie będę Cię trzymać dłużej w niepewności. Jestem
Emily Freider. Kojarzysz już? Mama Katherine. – Powiedziała kobieta. Zaszokowało mnie to. Co ona tu robi? Ma czelność przejeżdżać tu po tylu latach jak gdyby nic? Żałosne. – Faktycznie tak się zmieniłam Pattie? – Zapytała mojej matki, ta tylko kiwnęła przecząco głową.
- Synku, zaprosiłam Emily do nas. Dawno się z nią nie widziałam, a chciałyśmy się spotkać, poopowiadać.
- A Katherine też tu jest? – Zapytałem, a w głębi duszy modliłem się, aby odpowiedziała, że nie. Nie miałem ochoty na ponownie spotkanie się. To i tak wielki szok dla mnie, że jej mama tu jest.
- Nie, nie ma jej i szczerze wątpię, żeby kiedykolwiek tu wróciła. Jej decyzja…
- Justin zostaniesz z nami dzisiaj prawda? – Zapytała mama z nadzieją w głosie. Kurde i co ja mam teraz zrobić? Wiem, że mamie zależy, abym był dzisiaj z nimi, ale jest ta impreza…
- Przykro mi, ale nie mogę mam już plany na dzisiaj.
- O nie mój drogi plany można zmienić, zostajesz dzisiaj z nami. Zejdź za półgodziny do salonu. – No pięknie. Czego ona nie rozumie w tym, że mam już coś innego do roboty? Chyba logiczne, że wolę pójść na imprezę, a nie siedzieć z dwoma babami, które będą opowiadać co u nich słuchać. Po co ja mam tam być? Jeszcze coś wykombinuję. Wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Z prawej kieszeni wyjąłem telefon i napisałem krótkiego Sms’a do Seleny.
„Kochanie spóźnię się trochę, ale obiecuje, że będę.”
Leżałem tak przez dłuższy czas, aż do momentu kiedy usłyszałem wołanie dochodzące z dołu. No pięknie zaczyna się męka. Powoli wstałem z łóżka i zbiegłem po schodach. W salonie siedziała już mama i Emily, a może one nawet się nie ruszały stamtąd? Usiadłem na wolnym fotelu, który znajdował się najdalej od reszty. Ułożyłem się wygodnie i słuchałem.
- No Pattie opowiadaj co u Ciebie, u Was? – Popatrzyła na mnie i zaśmiała się. Znowu. Boże, jak tak patrząc to ona chyba faktycznie ma problemy psychiczne. No to będzie dzisiaj ciekawie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Wiesz co jakoś leci. Justin ma ciągle jakieś koncerty, nagrywa piosenki, a u mnie po staremu siedzę w domu, wspieram go i chyba tyle. A u Was jak tam? Wiem, że ponoć sporo się u Was pozmieniało. Opowiadaj. – Zachęcała ją moja mama, ale widać było, że nie miała zbytnio ochoty opowiadać. Byłem coraz bardziej ciekawy co się wydarzyło przez te trzy lata. Usadowiłem się jeszcze wygodniej na fotelu i słuchałem. Znaczy się czekałem, aż zacznie mówić.
- Hmm…od czego by tu zacząć? Może od początku, ale ostrzegam to będzie długa historia – Zaśmiała się po raz setny. – Po przeprowadzce ja z Henrym znaleźliśmy dobrą pracę, poświęcaliśmy się jak tylko mogliśmy, wiesz byliśmy na każdym wyjeździe. Ogółem zaaklimatyzowaliśmy się tam. Natomiast Katherine, ona…- O zaczyna się ciekawie, teraz dowiem się co takiego słychać u mojej byłej przyjaciółki. – Cóż ona wpadła w nieciekawe towarzystwo. Alkohol, papierosy, imprezy to była, jest u niej codzienność. Z czasem doszyły narkotyki, ale z tym szybko skończyła. O dziwo sama, ale nie wiem dlaczego . Ma pełno tatuaży, każdy w okolicy wie, że z nią i jej znajomymi ma nie zadzierać. Jeden nawet kiedyś tutaj, mieszkał, ale nie kojarzę go. Wiem, tyle, że niedawno wyszedł z poprawczaka i ma tutaj wpaść. Jakiś Mark czy jakoś tak. – Mark? Jaki Mark? Hmm…Nie wiem, ale się dowiem. No to ciekawe życie prowadzi. Nie spodziewałbym się tego po niej. Kiedyś była taką miłą dziewczyną. Ale cóż musiała się jakoś wbić w nowe towarzystwo, jakby nie mogła tu zostać. Po co? Lepiej zostawić swoich przyjaciół i wyjechać. Zaśmiałem się w duchu. Żal mi było ludzi, którzy udają kogoś kim nie są. Dalej nie miałem ochoty słuchać tych beznadziejnych historii i bez słowa poszedłem na górę. Nawet nie zauważyły, były tak zafascynowane sobą. Ehh…Poszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej czarne rurki i błękitny T-shirt. Wszedłem do łazienki i zacząłem szykować się na imprezę. Byłem już spóźniony, ale ważne, żebym był. Obiecałem to. Kiedy byłem gotowy, zacząłem obmyślać plan wyjścia z domu. Nie mogłem normalnie przez drzwi, bo by zauważyły i z moich planów nici. Po dłuższym namyśle otworzyłem okno, sprawdzając czy jest wysoko. Powoli wdrapałem się na parapet i skoczyłem w dół. Czułem się jak Jacob ze Zmierzchu. Haha jakie porównanie, ale to wina Seleny ona zaciągnęła mnie na premierę pierwszej części Przed Świtem, więc musiałem iść. Mimo, że było to dla mnie nudne, zrobiłem to dla mojej ukochanej. No, bo sorry kto chciałby oglądać jakieś romansidła dla naiwnych nastolatek? Każdy normalny człowiek wie, że takie rzeczy nie zdarzają się naprawdę. Jakieś wampiry, wilkołaki bez przesady. No, to teraz czeka mnie długo droga, bo niestety nie mogę wziąć samochodu. Za duże ryzyko. Na piechotę poszedłem do domu w którym odbywała się impreza. Głośną muzykę było już słychać z daleka. W domu mojej dziewczyny było już pełno ludzi, większość już pijanych. Nie wiem nawet kiedy w mojej dłoni pojawił się plastikowy kubek z alkoholem. Popatrzyłem ze zdziwieniem na niego, a potem podniosłem wzrok. Ujrzałem uśmiechniętą Selene. Pocałowała mnie na przywitanie i pociągnęła w stronę kanap, gdzie siedzieli nasi znajomi.
*Katherine*
Przygotowanie się do imprezy dla dziewczyny było wielkim wyczynem. Wyjęłam z szafy wszystkie ciuchy, które nadawały się na tego typu zabawę. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na czarne leginsy, kremowe szpilki i kremową bluzkę. Na szyję założyłam parę łańcuszków. Oczy pomalowałam mocno czarnym cieniem i kredką. Następnie zabrałam się za prostowanie moich długich blond włosów. Trwało to jakąś godzinę, ale efekt końcowy był prześliczny. Zadowolona wyszłam z domu i wsiadłam do samochody. Mimo, że jadę na imprezę i wiadomo, że pod koniec będę nietrzeźwa to i tak wrócę samochodem. Nie boję się. Nikt mi nic nie zrobi. Podjechałam pod dom kolegi, gdzie zabawa trwała już w najlepsze. Bez problemu dołączyłam się. Piłam, tańczyłam czyli to co zawsze. O 4 nad ranem się skończyła. Byłam pijana, więc postanowiłam pomóc w sprzątaniu i dopiero jak skończę to wrócę do domu. Po skończonej ciężkiej pracy, pożegnałam się z osobami, które tak jak ja zostały i wsiadłam do samochodu. Puściałam na ful radio, w którym leciała piosenka Nicki Minaj – Pound the Alarm. Zaczęłam śpiewać i się wygłupiać. Jednak moja zabawa nie trwała zbyt długo. W lusterku zobaczyłam, że jedzie za mną samochód z migającymi niebieskimi światłami. Kurde policja. Opanowałam się jak najszybciej i zjechałam na pobocze. Policjant, który miał na oko z 23 lata wysiadł i podszedł do mojego samochodu. Nie powiem był przystojny. Otworzyłam szybę.
- Jakieś problemy? – Zapytałam słodkim głosem.
- Poproszę prawo jazdy i dowód rejestracyjny pojazdu. – Oho nie miły jakiś. Pewnie ma zły dzień, albo co gorsze okres. Nachyliłam się nad torebką i szukałam dokumentów. Czułam na sobie wzrok policjanta, który gapił się na moją dupę. Nie przeszkadzało mi to , być może uda mi się go zmiękczyć? Zobaczymy. Grzeczni wróciłam na miejsce i podałam mu dokumentu. Popatrzył raz na nie, a raz na mnie. W tym czasie nadal uśmiechałam się do niego.
- Dobrze proszę wysiąść z samochodu i sprawdzimy czy jest Pani trzeźwa. – Kurwa i co teraz? Muszę szybko coś wymyśleć. Posłusznie wysiadłam z samochodu i ocierając się o policjanta zamknęłam samochód. Uśmiechnęłam się zalotnie i stanęłam naprzeciwko niego. Ten tylko pokiwał przecząco głową i podał mi przyrząd do którego miałam dmuchnąć. Dobra raz się żyje zaczynam.
- Jest to konieczne? – Zapytałam.
- Oczywiście, a jest z tym jakiś problem? – Zapytał mierząc mnie wzrokiem.
- Ależ oczywiście, że nie tylko szkoda czasu. Można ten czas spędzić przyjemniej. – Zaśmiałam się i przybliżyłam do niego. Ten uśmiechnął się przyjemnie. Zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę i nachylił się nade mną. Złapał moje ręce z tyłu i przybliżył swoją twarz do mojej. Kiedy byliśmy blisko pocałunku, nadepnęłam mu na stopę i próbowałam wsiąść do samochodu. Na marne. Złapał mnie ponownie.
- Cóż chciałem dać Ci wybór, ale Twoja strata. – Z całej siły obrócił mnie tyłem do siebie i wyją coś z tylnej kieszeni. Próbowałam się odwrócić, ale niestety nie mogłam.
______________________
Hej.! Dobra wiem nawaliłam
teraz, aż wstyd mi, że coś takiego dodaję,
ale chciałam Wam zrobić przyjemność i dodać
jeszcze dzisiaj, bo nie wiem czy uda mi się
dodać nowy rozdział w następny weekend.
Dziękuję za tyle komentarzy, odwiedzin i obserwatorów.
To Wy motywujecie mnie do dalszego pisania.
PS. Zapraszam na drugie blog
Pozdrawiam Eve;**
Tagi: Rozdział 4
Mam prosbę, jeżeli przeczytasz ten rozdział to go skomentuj. Dla Ciebie to parę chwil, a dla mnie to ogromna rodość, więc prosze Was o komentarze ;*
*Katherine*
…Próbowałam ominąć jego samochód jednak on był szybszy i już mnie zauważył…
- Ej Kat! – Zawołał. No pięknie i już nie ma odwrotu. Sądziłam, że odczepił się ode mnie, że da mi spokój, jednak byłam w błędzie. Na samą myśl o przeszłości związanej z nim chce mi się rzygać. Pół roku zmarnowałam przez niego. To kupa czasu. Gdyby nie on to wiele sytuacji w moim życiu nie miałoby miejsca. Powoli odwróciłam się w jego stronę i ruszyłam. Bałam się. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam o co mu chodzi. Sądziłam, że nic już mnie z nim nie łączy, jednak byłam w błędzie.
- Ymmm…Hej. Co ty tu robisz? – Zapytałam bruneta.
- Skarbie mamy chyba jakieś niedokończone sprawy nie sądzisz? - Na jego ustach pojawił się uśmiech, którego tak bardzo nienawidziłam. Miałam ochotę podejść do niego i go zedrzeć. To prawda kiedyś podobałby mi się taki obrót spraw, ale nie teraz. Obecnie on – Chris był moim wrogiem. Dokładnie to od momentu w którym zginął David. On był w to między innymi zamieszany. Nigdy nie wybaczę mu tego co się stało. Przez jego chciwość zginął człowiek. Zrobił wszystko, aby osiągnąć cel – mnie, ale niekoniecznie mu się to udało. Po śmierci Davida na jakiś czas zamknęłam się w sobie. Kochałam go. Był dla mnie najważniejszy. Dla niego codziennie wstawałam i żyłam na tym świecie. Kiedy odszedł poczułam jakby jakiś element układanki odpadł i za nic nie chciał powrócić na swoje miejsce. Jedyne czego żałuje to tego, że nie miałam okazji się z nim pożegnać. Wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili był koło mnie, kłóciliśmy się, a w drugiej on już nie żył. Do dziś nie wiem czy on to specjalnie zrobił czy był to jednak przypadek. Policja umorzyła śledztwo ze względu na brak dowodów. Nie ma co się dziwić była 3 nad ranem i nikogo nie było na ulicy. David wsiadł po pijanemu za kierownice. Dlaczego to zrobił? To przeze mnie. Kiedy zobaczył jak całuję się z Chrisem nie chciał słuchać wyjaśnień. Nie obchodziło go to, że próbowałam się wyrwać, że nie chciałam tego. Kłóciliśmy się i to strasznie. Nie wiem co się stało. Jeszcze na dodatek Chris się do tego wtrącił, David nie wytrzymał wsiadł za kierownice. Pół godziny później dostałam wiadomość, że miał wypadek i walczy o życie w szpitalu. W tamtej chwili obiecałam sobie, że jeżeli nie przeżyje to sama dołączę do niego. Jadąc do szpitala obmyślałam plan B. W moich myślach pojawiało się pełno możliwości. Skoczenie z dachu, połknięcie tabletek. Podświadomie czułam, że David nie przeżyje. Wiem, że powinnam wierzyć w to iż jest silny i da sobie rade, ale nie mogłam. Mimo, że bardzo chciałam. Nie mogłam wyobrazić sobie tego, że za niedługo będziemy razem siedzieć przy kominku i pić gorącą czekoladę. Miałam rację, kiedy dojechałam do szpitala dowiedziałam się, że mój ukochany nie żyje. Mimo, że walczył z całych sił nie udało się. Odszedł na zawsze. Wtedy wiedziałam już co mam zrobić. Obiecałam sobie, że zemszczę się na Chrisie, a następnie dołączę do Davida. Czy była to mądra decyzja? Nie. Oczywiście próbowałam wykonać tą drugą rzecz, ale nieudało się. W ostatniej chwili moja przyjaciółka uratowała mnie i za to jestem jej ogromnie wdzięczna. Teraz wiem, że mimo, iż David nie żyje to nie chciałby, abym cierpiała. Kochał mnie bardzo i zależało mu na tym, abym była szczęśliwa. Ułożyła sobie życie na nowo. Wiem, że to brzmi banalnie, ale taka jest prawda. Nie poddałam się. Zwalczyłam tęsknotę za nim. Mimo, że nie ma go tu ze mną ja nadal czuję jego obecność. Wiem, że mnie wspiera i wierzę, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Mam taką nadzieję. Kiedy powróciła stara Katherine wszystko układało się jeszcze lepiej. Coraz więcej czasu spędzałam na imprezowaniu i piciu. Takie życie mi odpowiada. Uwielbiam prowadzić takie życie, beztroskie. Zero problemów i wszystkiego.
- Słyszysz mnie? – Usłyszałam głos Chrisa. Poczułam się jakby ktoś wybudził mnie z jakiegoś transu.
- Przepraszam, ale sądzę, że nie mamy żadnych spraw, a teraz wybacz, ale się śpieszę. – Warknęłam i udałam się do szkoły.
- Jeszcze mnie popamiętasz skarbie. – Usłyszałam krzyk za sobą. Oho, czyli mam małe kłopoty. Chris nigdy nie odpuszcza i zawsze dąży do celu. Teraz pragnie mnie zniszczyć jak sądzę. Zobaczymy jak to się potoczy. Ale wiem jedno, nie poddam się tak łatwo. Muszę to zrobić dla siebie, a w szczególności dla Davida. W szkole jak to w szkole. Nauczyciele jak zawsze wydzierali się na mnie, że niby nic nie umiem. Znaczy się każdy oprócz nauczyciela z chemii, fizyki i biologii. Te przedmioty kochałam. Zawsze miałam z nich dobre oceny. Na innych mi nie zależało. Wiedziałam co chcę robić w życiu i tylko te przedmioty mogły mi na to pozwolić. Resztą się nie przejmowałam. Jechałam na dwójach, ale zdawałam. W tym roku zdaję maturę. Nie boje się tego. Wiem, że dobrze mi pójdzie, musi. A następnie chcę pójść na studia medyczne. Tak wiem trochę dziwne, że dziewczyna, która tak się zachowuje pije, pali chce być lekarzem, ale cóż wierzę, że mi się uda. Skąd taki pomysł, żeby być lekarzem? Chyba zaczęło się to tak na poważnie w dniu śmierci Davida. Chcę pomagać ludziom i dawać z siebie wszystko co w mojej mocy, aby mogli mimo chorób żyć dalej. Ratowanie ludzi jest dla mnie ważne. Dla wielu ludzi jest to dziwne, że nie boję się zajęć w prosektorium, ale to jest dla mnie nic. Bardziej boje się masy nauki. Wiem, ze wtedy będę musiała zrezygnować z mojego trybu życia, ale jestem w stanie się poświęcić. Po zajęciach w szkole wróciłam do domu. Rodziców jak zwykle nie było w domu. Przyzwyczaiłam się. Pewnie gdzieś pojechali. Nie obchodziło mnie to. Poszłam do pokoju i zaczęłam szykować się na dzisiejszą imprezę. Będę mogła odreagować, zabawić się.
*Justin*
Mecz się skończył. W sumie nie przykułem zbytnio uwagi do tego co działo się na ekranie. Myślałem o dzisiejszej imprezie, którą organizuje moja dziewczyna. Oczywiście byłem zaproszony. To logiczne i już nie mogłem się doczekać. Porozmawiałem jeszcze z Davidem i wróciłem do domu. W salinie siedziała mama oraz jakaś pani.
- Cześć mamo! Dzień dobry. – Uśmiechnąłem się i chciałem już iść na górę, kiedy odezwała się ta kobieta.
- Nie pamiętasz mnie Justin? – Zapytała.
- Nie bardzo…- Byłem lekko speszony. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć skąd ją niby znam. Była dla mnie obca i co nagle zjawia się i twierdzi, że ją znam. Ta kobieta chyba ma jakieś problemy psychiczne, ale widocznie mama ją zna. Niech sobie siedzą i gadają, a ja mam ważniejsze sprawy na głowie. Impreza. Już wyobrażam sobie jaka będzie zabawa. Zresztą jak zawsze. Ehh…uwielbiam to, kiedy mogę beztrosko, bawić się, nie przejmując, że jutro będą te zdjęcia w gazecie.
- Justin to ja…- Kobieta odezwała się i przerwała moje rozmyślenia. – Ja to…
_______________________
Hej! Po długiej nieobecności
dodaje rozdział. Mam nadzieję, że
może być ;D Przepraszam za wszystkie błędy
Pozdrawiam Eve;**
Tagi: Rozdział 3
Czytasz=Komentujesz
*Justin*
Obudziłem się popołudniu wypoczęty jak nigdy dotąd. Może dlatego, że cały wczorajszy dzień spędziłem w domu? Tak wiem dziwne no, bo ja Justin Bieber miałbym przegapić jakąś imprezę? Rzadkość. Ale zacznijmy od początku. Nazywam się Justin Bieber. Tak ja to ten sławny piosenkarz. Mam 19 lat i obecnie mieszkam w Atlancie razem z mamą. Niedaleko mnie mieszkają moi znajomi – Matt i Alison. Uwielbiam spędzać z nimi mój wolny czas. Zawsze jeżdżą ze mną w trasy oraz są na każdym moim koncercie. Wspierają mnie. Tak jak powinni to robić prawdziwi przyjaciele. Kiedyś do naszej paczki należała jeszcze Katherine, ale przeprowadziła się do Las Vegas. Z nią dogadywałem się najlepiej. Była dla mnie bardzo ważna, ale obecnie już nie jest. Nie kontaktujemy się. Z tego co wiem od mojej mamy to Kat ma nowych znajomych i strasznie się zmieniła. No dobra nie mówię, że ja jestem taki jak kiedyś, ale bez przesady nie jestem postrachem w okolicy. Ludzie widząc mnie proszą o autografy, a nie uciekają gdzie pieprz rośnie. Ostatnio przeglądałem jej zdjęcia na TT i to jakaś porażka. Znaczy się nadal jest śliczna, ale nie tak jak kiedyś. Teraz maluje się na czarno. Nie podoba mi się to. Wygląda jak potwór, ale widocznie to jej odpowiada. Tak naprawdę to nigdy nie dowiedziałem się dlaczego wyjechała i chyba nigdy już się nie dowiem. Szczerze mam już to gdzieś. Nie obchodzi mnie ona i jej życie. Zostawiła mnie, więc to jej problem. Mam wspaniałych przyjaciół i śliczną dziewczynę Selenę Gomez. Nie powiem, że ona mi teraz zastępuje Katherine, ale w jej towarzystwie czuje się lepiej. Tak jak ja jest sławna, więc rozumie na czym polega moje życie, które zresztą jest strasznie trudne. Mimo, że jestem piosenkarzem to mam różnego rodzaju problemy. Moi rodzice rozwiedli się kiedy byłem mały. Ojciec teraz ma nową rodzinę i dwójkę dzieci – Jaxona i Jazzmyn. Kocham moje przyrodnie rodzeństwo. Oboje są słodcy i nie zamieniłbym ich na nic innego. Często się nimi zajmuje. Sam albo z Sel bądź, Mattem i Alison. Kolejnym problemem z jakim się zmagam to problemy z prywatnością. Tak wiem taką cenę płacę za bycie sławnym, ale czasami to jest męczące. Paparazzi chodzą za tobą wszędzie gdzie się da i każdą chwilę z twojego życia opisują w jakiejś głupiej gazecie. Mimo tych wszystkich minusów sławy to kocham to co robię. Moi fani wspierają mnie jak mogą i za to im dziękuję, bo wiem, że bez nich nie byłoby mnie. Byłbym nikim. Nie wyobrażam sobie życia bez tego wszystkiego bez popularności, kasy no i oczywiście bez piszczących na mój widok dziewczyn. To ostatnie jest bardzo przyjemne. Każdy facet chciałby, aby wszystkie dziewczyny go. Dużo osób czepia się mnie, że sława mnie zmieniła. Wmawiają mi i sobie, że nie jestem już tym samym chłopakiem co kiedyś. Trochę się z tym zgodzę, ale bez przesady. Zależy mi na rodzinie i przyjaciołach, ale również na kasie, bez niej moje życie było nudne, takie szare, a teraz mogę mieć wszystko czego pragnę. Nie wyobrażam sobie również życia bez imprez. Uwielbiam ten stan kiedy bawię się do rana z przyjaciółmi i nie tylko. Niestety zazwyczaj nic nie pamiętam, bo alkohol robi swoje, ale i tak wiem, że było cudownie. Wstałem z łóżka i przebrałem się w nowe rzeczy. Czarne spodnie i biały T-Shirt. Włosy ułożyłem tak jak zazwyczaj i zszedłem do salonu w którym nikogo już nie było. Mama w pracy. Mimo, że nie musi pracować, bo mam dużo pieniędzy to ona chce. Jak to stwierdziła nie chce być na utrzymaniu swojego syna. Dla mnie to nie byłby zbyt duży problem, ale skoro tak woli. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk SMS.
Od Scootera:
„ Hej! No gdzie ty jesteś? Miałeś być półgodziny temu w studiu.! "
Kurde, na śmierć o tym zapomniałem. Zerwałem się jak najszybciej z miejsca i biegiem ruszyłem w stronę mojego samochodu. Boże Scooter mnie zabije. Ostatnio już mi to obiecał. Ehhh…coś się wymyśli. Po niecałych dwudziestu minutach byłem pod studiem nagraniowym. Zazwyczaj tam się spotykamy. Powolnym krokiem wszedłem do środka, gdzie od razu przywitał mnie rozzłoszczony menadżer.
- Justin! Co ty sobie myślisz?
- Ojej no zaspało mi się. Każdemu może się to zdarzyć. – Odpowiedziałem pewnym siebie głosem
- Owszem każdemu, ale raz na jakiś czas, a nie prawie codziennie. Dobra nie mamy czasu chodź. – Oznajmił i ruszył przed siebie. Ja tylko wzruszyłem ramionami i udałem się za nim do gabinetu. Na miejscu czekał już David. Jest to koleś, który zajmuje się wszystkimi efektami specjalnymi na moich koncertach. Ze względu na jutrzejszy występ, dzisiaj musze wszystko załatwić. Wytłumaczyłem dokładnie Davidowi czego oczekuję i grzecznie pożegnałem się ze wszystkimi. Następnie pojechałem do Matta z którym byłem umówiony. Chłopak czekał już na mnie. Przyzwyczaił się, że zazwyczaj się spóźniam, więc godzina w tą czy w tamtą nie robiła dla niego żadnej różnicy. Rozsiadłem się na kanapie i zaczęliśmy oglądać mecz, który akurat leciał w telewizji.
*Katherine*
Rano obudziły mnie promienie, które uporczywie próbowały się przedostać przez rolety. Boże jak ja tego nie znoszę. Zasłoniłam twarz poduszką i próbowałam jeszcze zasnąć, lecz na marne. Gr… jak ja nienawidzę tak wcześnie wstawać. Głupia szkoła po co mi ona? Dobra niektóre rzeczy się przydają, ale bez przesady na pewno nie historia. Nie rozumiem po co uczą tego przedmioty skoro nikt nic z niego nie zapamięta. To co się wydarzyło kiedyś powinno zostawić się za sobą i żyć dalej. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia. Powoli zwlekłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Po dłuższej chwili zastanowienia zdecydowałam się na czarne rurki i szarą bluzę. Pomalowałam się tak jak miałam w zwyczaju i zeszłam na dół. W domu nikogo nie była, ale nie ma co się dziwić. Rodzice siedzą w pracy od rana do nocy. Robią wszystko, aby w tym domu spędzać jak najmniej czasu. Spojrzałam na zegarek. Do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze dziesięć minut. Ubrałam buty, wzięłam torbę i poszłam w stronę szkoły. Dobrze wiedziałam, że się spóźnię, ale miałam to gdzieś. Nie obchodziło mnie to tym bardziej, że pierwszą miałam historię z moim ukochanym profesorem. Ten facet mnie nienawidzi i to naprawdę. Na każdej lekcji pyta mnie o coś mimo, że wie iż nie nauczyłam się. Powinien już się przyzwyczaić, ale nie. Przez to zawsze ląduje i dyrektora na dywaniku. W sumie to mi akurat nie przeszkadza. Lubię spędzać tam czas, ale bez przesady. Codzienne wizyty już mi się znudziły. Po drodze spotkałam Daniela i razem przebyliśmy dalszą terasę. Chłopak należy do tej samej paczki co ja, bardzo go lubię. Jest spoko. Mimo, że nie jest aż tak agresywny jak reszta osób. Zaprzyjaźniłam się z nim już od samego początku. To on wciągnął mnie w moje obecne towarzystwo za co mu dziękuję. Gdyby nie on to nigdy nie poznałabym mojego kochanego Taylora. Niestety nie ma go już ze mną. Odszedł i zostawił mnie samą. Codziennie chodzę na cmentarz na jego grób. Tęsknię za nim. Nie ma dnie kiedy nie obwiniałabym się, że to nie moja wina. Do końca życia będę przez to cierpiała. Za błędy trzeba zapłacić, ale czemu, aż tak wielką cenę? Nie wiem. Kiedy byliśmy już co raz bliżej bramy wejściowej zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Na parkingu stał samochód, który należał do osoby o której chciałam zapomnieć. Boże co on tu robi? Dlaczego on tu się zjawił? Sądziłam, że zapomniał o mnie tak jak ja o nim. Jednak myliłam się. Próbowałam ominąć jego samochód jednak on był szybszy i już mnie zauważył.
________________________________
Hej! Przepraszam, że tak dawno nie było
rozdziału, ale jedynym słowem nie miałam czasu.
Liceum to nie przelewki. Mam mnóstwo sprawdzianów,
a jeszcze oceny proponowane trzeba wystawić do 9 listopada.
Masakra. Dziękuje Wam za tyle komentarzy i obserwujących.
Jeżeli chcecie popisać lub się o coś spytać piszcie na gg:
13537152. Chętnie popiszę,a le często jestem na nie widoku ;D Przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam już siły sprawdzać.
PS. Zapraszam Was na bloga mojej koleżanki Klik
Pozdrawiam Eve;**
Obudziłem się popołudniu wypoczęty jak nigdy dotąd. Może dlatego, że cały wczorajszy dzień spędziłem w domu? Tak wiem dziwne no, bo ja Justin Bieber miałbym przegapić jakąś imprezę? Rzadkość. Ale zacznijmy od początku. Nazywam się Justin Bieber. Tak ja to ten sławny piosenkarz. Mam 19 lat i obecnie mieszkam w Atlancie razem z mamą. Niedaleko mnie mieszkają moi znajomi – Matt i Alison. Uwielbiam spędzać z nimi mój wolny czas. Zawsze jeżdżą ze mną w trasy oraz są na każdym moim koncercie. Wspierają mnie. Tak jak powinni to robić prawdziwi przyjaciele. Kiedyś do naszej paczki należała jeszcze Katherine, ale przeprowadziła się do Las Vegas. Z nią dogadywałem się najlepiej. Była dla mnie bardzo ważna, ale obecnie już nie jest. Nie kontaktujemy się. Z tego co wiem od mojej mamy to Kat ma nowych znajomych i strasznie się zmieniła. No dobra nie mówię, że ja jestem taki jak kiedyś, ale bez przesady nie jestem postrachem w okolicy. Ludzie widząc mnie proszą o autografy, a nie uciekają gdzie pieprz rośnie. Ostatnio przeglądałem jej zdjęcia na TT i to jakaś porażka. Znaczy się nadal jest śliczna, ale nie tak jak kiedyś. Teraz maluje się na czarno. Nie podoba mi się to. Wygląda jak potwór, ale widocznie to jej odpowiada. Tak naprawdę to nigdy nie dowiedziałem się dlaczego wyjechała i chyba nigdy już się nie dowiem. Szczerze mam już to gdzieś. Nie obchodzi mnie ona i jej życie. Zostawiła mnie, więc to jej problem. Mam wspaniałych przyjaciół i śliczną dziewczynę Selenę Gomez. Nie powiem, że ona mi teraz zastępuje Katherine, ale w jej towarzystwie czuje się lepiej. Tak jak ja jest sławna, więc rozumie na czym polega moje życie, które zresztą jest strasznie trudne. Mimo, że jestem piosenkarzem to mam różnego rodzaju problemy. Moi rodzice rozwiedli się kiedy byłem mały. Ojciec teraz ma nową rodzinę i dwójkę dzieci – Jaxona i Jazzmyn. Kocham moje przyrodnie rodzeństwo. Oboje są słodcy i nie zamieniłbym ich na nic innego. Często się nimi zajmuje. Sam albo z Sel bądź, Mattem i Alison. Kolejnym problemem z jakim się zmagam to problemy z prywatnością. Tak wiem taką cenę płacę za bycie sławnym, ale czasami to jest męczące. Paparazzi chodzą za tobą wszędzie gdzie się da i każdą chwilę z twojego życia opisują w jakiejś głupiej gazecie. Mimo tych wszystkich minusów sławy to kocham to co robię. Moi fani wspierają mnie jak mogą i za to im dziękuję, bo wiem, że bez nich nie byłoby mnie. Byłbym nikim. Nie wyobrażam sobie życia bez tego wszystkiego bez popularności, kasy no i oczywiście bez piszczących na mój widok dziewczyn. To ostatnie jest bardzo przyjemne. Każdy facet chciałby, aby wszystkie dziewczyny go. Dużo osób czepia się mnie, że sława mnie zmieniła. Wmawiają mi i sobie, że nie jestem już tym samym chłopakiem co kiedyś. Trochę się z tym zgodzę, ale bez przesady. Zależy mi na rodzinie i przyjaciołach, ale również na kasie, bez niej moje życie było nudne, takie szare, a teraz mogę mieć wszystko czego pragnę. Nie wyobrażam sobie również życia bez imprez. Uwielbiam ten stan kiedy bawię się do rana z przyjaciółmi i nie tylko. Niestety zazwyczaj nic nie pamiętam, bo alkohol robi swoje, ale i tak wiem, że było cudownie. Wstałem z łóżka i przebrałem się w nowe rzeczy. Czarne spodnie i biały T-Shirt. Włosy ułożyłem tak jak zazwyczaj i zszedłem do salonu w którym nikogo już nie było. Mama w pracy. Mimo, że nie musi pracować, bo mam dużo pieniędzy to ona chce. Jak to stwierdziła nie chce być na utrzymaniu swojego syna. Dla mnie to nie byłby zbyt duży problem, ale skoro tak woli. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk SMS.
Od Scootera:
„ Hej! No gdzie ty jesteś? Miałeś być półgodziny temu w studiu.! "
Kurde, na śmierć o tym zapomniałem. Zerwałem się jak najszybciej z miejsca i biegiem ruszyłem w stronę mojego samochodu. Boże Scooter mnie zabije. Ostatnio już mi to obiecał. Ehhh…coś się wymyśli. Po niecałych dwudziestu minutach byłem pod studiem nagraniowym. Zazwyczaj tam się spotykamy. Powolnym krokiem wszedłem do środka, gdzie od razu przywitał mnie rozzłoszczony menadżer.
- Justin! Co ty sobie myślisz?
- Ojej no zaspało mi się. Każdemu może się to zdarzyć. – Odpowiedziałem pewnym siebie głosem
- Owszem każdemu, ale raz na jakiś czas, a nie prawie codziennie. Dobra nie mamy czasu chodź. – Oznajmił i ruszył przed siebie. Ja tylko wzruszyłem ramionami i udałem się za nim do gabinetu. Na miejscu czekał już David. Jest to koleś, który zajmuje się wszystkimi efektami specjalnymi na moich koncertach. Ze względu na jutrzejszy występ, dzisiaj musze wszystko załatwić. Wytłumaczyłem dokładnie Davidowi czego oczekuję i grzecznie pożegnałem się ze wszystkimi. Następnie pojechałem do Matta z którym byłem umówiony. Chłopak czekał już na mnie. Przyzwyczaił się, że zazwyczaj się spóźniam, więc godzina w tą czy w tamtą nie robiła dla niego żadnej różnicy. Rozsiadłem się na kanapie i zaczęliśmy oglądać mecz, który akurat leciał w telewizji.
*Katherine*
Rano obudziły mnie promienie, które uporczywie próbowały się przedostać przez rolety. Boże jak ja tego nie znoszę. Zasłoniłam twarz poduszką i próbowałam jeszcze zasnąć, lecz na marne. Gr… jak ja nienawidzę tak wcześnie wstawać. Głupia szkoła po co mi ona? Dobra niektóre rzeczy się przydają, ale bez przesady na pewno nie historia. Nie rozumiem po co uczą tego przedmioty skoro nikt nic z niego nie zapamięta. To co się wydarzyło kiedyś powinno zostawić się za sobą i żyć dalej. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia. Powoli zwlekłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Po dłuższej chwili zastanowienia zdecydowałam się na czarne rurki i szarą bluzę. Pomalowałam się tak jak miałam w zwyczaju i zeszłam na dół. W domu nikogo nie była, ale nie ma co się dziwić. Rodzice siedzą w pracy od rana do nocy. Robią wszystko, aby w tym domu spędzać jak najmniej czasu. Spojrzałam na zegarek. Do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze dziesięć minut. Ubrałam buty, wzięłam torbę i poszłam w stronę szkoły. Dobrze wiedziałam, że się spóźnię, ale miałam to gdzieś. Nie obchodziło mnie to tym bardziej, że pierwszą miałam historię z moim ukochanym profesorem. Ten facet mnie nienawidzi i to naprawdę. Na każdej lekcji pyta mnie o coś mimo, że wie iż nie nauczyłam się. Powinien już się przyzwyczaić, ale nie. Przez to zawsze ląduje i dyrektora na dywaniku. W sumie to mi akurat nie przeszkadza. Lubię spędzać tam czas, ale bez przesady. Codzienne wizyty już mi się znudziły. Po drodze spotkałam Daniela i razem przebyliśmy dalszą terasę. Chłopak należy do tej samej paczki co ja, bardzo go lubię. Jest spoko. Mimo, że nie jest aż tak agresywny jak reszta osób. Zaprzyjaźniłam się z nim już od samego początku. To on wciągnął mnie w moje obecne towarzystwo za co mu dziękuję. Gdyby nie on to nigdy nie poznałabym mojego kochanego Taylora. Niestety nie ma go już ze mną. Odszedł i zostawił mnie samą. Codziennie chodzę na cmentarz na jego grób. Tęsknię za nim. Nie ma dnie kiedy nie obwiniałabym się, że to nie moja wina. Do końca życia będę przez to cierpiała. Za błędy trzeba zapłacić, ale czemu, aż tak wielką cenę? Nie wiem. Kiedy byliśmy już co raz bliżej bramy wejściowej zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Na parkingu stał samochód, który należał do osoby o której chciałam zapomnieć. Boże co on tu robi? Dlaczego on tu się zjawił? Sądziłam, że zapomniał o mnie tak jak ja o nim. Jednak myliłam się. Próbowałam ominąć jego samochód jednak on był szybszy i już mnie zauważył.
________________________________
Hej! Przepraszam, że tak dawno nie było
rozdziału, ale jedynym słowem nie miałam czasu.
Liceum to nie przelewki. Mam mnóstwo sprawdzianów,
a jeszcze oceny proponowane trzeba wystawić do 9 listopada.
Masakra. Dziękuje Wam za tyle komentarzy i obserwujących.
Jeżeli chcecie popisać lub się o coś spytać piszcie na gg:
13537152. Chętnie popiszę,a le często jestem na nie widoku ;D Przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam już siły sprawdzać.
PS. Zapraszam Was na bloga mojej koleżanki Klik
Pozdrawiam Eve;**
Tagi: Rozdział 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz